Ja jestem w Norwegii 4 lata. Przyjechałam tu z nastawieniem, ze zostaję, zwięć nie ma co tęsknić, trzeba się przystosować. I w sumie udało się. Przez 3 lata nie byłam w Polsce celowo, żeby nie rozdrapywać ran. Rok temu miałam napad tęsknoty i pojechaliśmy z rodzinką. I nagle okazało się, że wszystko za czym tęskniłam zdewaluowało się. Brakowało mi ludzi na ulicach- w Polsce przytłoczył mnie tłum gdziekolwiek się ruszyłam; brakowało języka polskiego w sklepach i innych miejscach publicznych- gdziekolwiek poszłam nikt się nie uśmiechnął, a panie sklepikarki tylko buruczały na moje dziecko "ale proszę tego nie dotykać!!!"; brakowało polskiego jedzenia- okazało sie, ze jakość polskich produktów tak spadła, że nic mi nie smakowało i dorobiłam się problemów żołądkowych; brakowało rodziny i znajomych- okazało się, że jedyne rzeczy o jakich można porozmawiać to problemy i tylko problemy; wydawało mi się, że w Polsce cieplej- a zmarzłam jak nigdy w Norwegii; poza tym publiczne toalety.............szkoda gadać. Została tylko jedna rzecz, za którą tęsknię, to polskie księgarnie, a i temu zaradziłam przywożąc ze 20-30 kg książek.
Poza tym kwestia napadów ochoty na cokolwiek polskiego została rozwiązana, gdy pojawił się polski sklepik w Drammen i mogę się tak zaopatrzeć w polskie magazyny kobiece i kiszone ogórki.